Badania terenowe w czasie obozu naukowego w Górowie Iławeckim |
Naukowa aktywność studentów cieszy. W tamtym okresie ośmielałem się jednak sądzić, że te koła naukowe są w pewnym sensie na etapie zmierzchu i zaniku (późniejsze lata to potwierdziły i nie tylko ze względu na spadek liczby studentów na poszczególnych wydziałach). I wcale to stwierdzenie nie było pesymistyczne i dekadenckie. Było przewrotnie sformułowanym optymizmem. Czy też poszukiwaniem nowych form aktywizacji i pracy ze studentami.
W moim odczuciu koła naukowe są swoistym substytutem niedorozwoju bliskich relacji student-profesor, są swoistym anachronizmem pototalitarnym. Jak i reliktem dziewiętnastowiecznej myśli oświeceniowej, reliktem budowania szkół w społeczeństwie analfabetów. Wcześniejsze pomysły – znakomite do czasów, w których powstały - w społeczeństwie informatycznym XXI stają się powoli anachronizmem. Uniwersytety z elitarnych stały się egalitarne. W znaczący sposób zmieniło się środowisko edukacyjne i społeczeństwo jako całość. W szkole są kółka zainteresowań, symetrycznie na uczelniach wyższych są koła naukowe. Można rzec że to taka wyższa forma „szkolnego kółka zainteresowań” z jednoczesną formą samokształceniową (typową dla niedostatków pomocy dydaktycznych). W końcu koła naukowe są specyficzną formą kontaktów studentów z profesorami, umożliwiającego włączenie do autentycznych badań naukowych również studentów. Same pozytywy – dlaczego więc piszę o anachronizmie!
Koła naukowe to elitarna forma indywidualnej pracy dla najzdolniejszych studentów, forma wykraczająca poza program studiów. No właśnie, dlaczego do kół naukowych nie mogliby należeć niemalże wszyscy studenci? Przecież kształcenie na poziomie wyższym jest masowe. Koła naukowe w takim rozumieniu powinny być dla wszystkich! Dlaczego w normalnym toku kształcenia studenci nie mieliby uczestniczyć w autentycznych badaniach naukowych? W sensie ograniczonego dostępu (elitarność) i autentycznego uczestnictwa koła naukowe są anachronizmem. Myślę, że w nowoczesnym uniwersytecie rola kół naukowych systematycznie zanika. To znowu przewrotne i prowokatorskie stwierdzenie, wskazujące na rodzenie się nowych rozwiązań i obrastania uniwersytetu przez różnego rodzaju organizacje i przedsiębiorstwa gospodarki opartej na wiedzy.
Coraz wyraźniej, nawet w prowincjonalnym Olsztynie, uniwersytecka działalność naukowa i dydaktyczna zbliża się do gospodarki i zwiększa się liczba innowacyjnych relacji z otoczeniem. Strategia lizbońska wyraźnie wspomaga ten proces w Europie.
Sam włączyłem się do koła naukowego już na pierwszym roku moich studiów. To było w 1982 rokuy. Potem byłem opiekunem sekcji i koła na WSP. Koło umarło śmiercią naturalną, gdy najaktywniejsi członkowie skończyli studia. Potem – już jako asystent i adiunkt - współpracowałem ze studentami w grupie nieformalnej (swoiste niezarejestrowane koło naukowe), wielokrotnie wyjeżdżałem na wyprawy krajowe i zagraniczne. Potem koło zostało reaktywowane, bo do realizacji projektu potrzebne było konto bankowe i pieczątka. I znowu były badania terenowe, niewątpliwe sukcesy studentów, publikacje studenckie, konferencje, wystąpienia zagraniczne, dyplomy.
W sumie w studenckim ruchu naukowych w różnych rolach spędziłem ponad 20 lat. Przeżyłem lub widziałem różnorodne sytuacje. Wszystkie te doświadczenia są pozytywne. Dlaczego więc uparcie piszę o anachronizmie? W czasach Polski Ludowej, w czasach braku swobody działania, koła naukowe były swoistym rezerwatem dla postaw obywatelskich. Osobiście właśnie w kole naukowym uczyłem się procedur demokratycznych oraz sprawnego działania. Obecnie nie ma takiego ograniczenia. Coraz liczniejsze są różnego typu organizacje pozarządowe. Z punktu widzenia kształcenia studentów spełniają, w wielu aspektach, dokładnie te same funkcje. Mają jeszcze jedną przewagę – działać można i po studiach. A kontakt z kołem naukowym urywa się po uzyskaniu uniwersyteckiego dyplomu. Kilka prężnych przyrodniczych organizacji pozarządowych wyrosło właśnie z kół naukowych. Przykładem może być poznańska Salamandra czy olsztyński Komitet Ochrony Orłów. Byli studenci dalej działają… i stworzyli dla siebie miejsca pracy. To drugi element „wyższości” stowarzyszeń nad kołami naukowymi. I jest jednocześnie znakiem czasu. Coraz więcej stowarzyszeń i organizacji pozarządowych z powodzeniem funkcjonuje w murach akademickich. Uniwersytet dla tego „trzeciego sektora” jest źródłem wykwalifikowanych kadr (działalność studentów to swoisty staż!), natomiast studentom ułatwia kontakt z przyszłym pracodawcą. Myślę przede wszystkim o samozatrudnieniu. Ten trend będzie się rozwijał, bo na przykład w USA co trzecie miejsce pracy powstaje właśnie w trzecim sektorze czyli organizacjach pozarządowych.
Polsko-niemiecki obóz naukowy w Drozdowie k. Łomży. |
Tak więc normalizacja sytuacji w Polsce, moim zdaniem, sprzyjać będzie silniejszemu przekształcaniu się kół naukowych w typowe NGO (Non Government Organization), większym angażowaniu się już na poważnie w działalność pozarządową, a nie w postaci „szkolnych kółek zainteresowań”, jak i większym angażowaniu się studentów poza granicami kampusu uniwersyteckiego. Poza wiedzą merytoryczną coraz większe znaczenia nabierają umiejętności organizacyjne i marketingowe.
W czasach, gdy dostęp do podręczników i innych źródeł informacji jest bez porównania łatwiejszy, samokształceniowe grupy kół naukowych tracą na znaczeniu. Z kolei przy wydłużonym cyklu kształcenia młodym ludziom coraz bardziej brakuje doświadczenia i rozwijania wszechstronnych umiejętności praktycznego działania. Zbyt dużo czasu spędzają przy książkach, zbyt mało w … rozwiązywaniu rzeczywistych problemów. Duża liczba kół naukowych jest oznaką ożywiania się prawidłowych relacji mistrz-uczeń. Jest to szczególnie ważne przy komercjalizacji i umasowieniu kształcenia: więcej studentów, a więc trudniejszy kontakt. To właśnie w kołach naukowych, przy bezpośrednim kontakcie w pełni realizuje się indywidualizacja kształcenia.
Dlaczego więc wróżę zmierzch kołom naukowym? Bo wydaje mi się że studencki ruch naukowy będzie się rozwijał… tyle że niekoniecznie tylko i wyłącznie poprzez koła naukowe. W coraz większym stopniu indywidualizm i swoboda poszukiwań badawczych przenikać będzie do jeszcze sztywnego programu studiów. Znikać więc będą różnice między typową dydaktyka „dla wszystkich” a specyfiką kół naukowych „dla wybranych”. Opiekun koła to nic innego jak tutor – doradca wspomagający kształcenie studentów. A czyż na seminariach i „normalnych” zajęciach nie powinno być więcej indywidualizacji kształcenia, więcej zbliżenia do rynku pracy, więcej kształcenia także i umiejętności zarządzania, organizacji? Powinno, bo taka jest ogólna tendencja. Dlatego napisałem, że tradycyjne koła naukowe są anachronizmem. A im bardziej będą w Olsztynie „anachroniczne”, tym lepiej będzie to o naszym uniwersytecie świadczyło i o jego rozwoju. Bo oznaczać to będzie zwiększenie indywidualizacji kształcenia, zwiększanie liczby tutorów, pogłębienie relacji mistrz-uczeń oraz lepsze przygotowanie absolwentów do rynku pracy.
Myślę więc, że wraz z podnoszeniem jakości kształcenia, wraz z tworzeniem funkcji tutora, wraz z pogłębianiem relacji mistrz-uczeń, cały uniwersytet stawać się będzie jednym wielkim „kołem naukowym”. Zamykając aktywność koła naukowego, którego byłem opiekunem, jednocześnie szerzej włączałem studentów w różnorodne projekty i to w ramach prowadzonych zajęć dydaktycznych. Uznałem, że udział w projektach "należy się" każdemu studentowi a nie tylko wybrańcom.
Elementy nauczania poprzez projekt zacząłem coraz śmielej stosować na swoich zajęciach, włączając się ze studentami w różnorodne akcje (np. Sprzątania Świata, Dzień Ziemi itd.). Wspólnie uczymy się nie tylko wiadomości, ale i umiejętności działania: planowania, zarządzania projektem, poszukiwania sponsorów, współpracy z wolontariuszami, współpracy z mediami.
Dla lepszego zilustrowania tego problemu posłużę się przykładem. Żeby dobrze poznać jabłko najlepiej jest je: spróbować, ugryźć, posmakować. Na typowych zajęciach od przedszkola do uniwersytetu uczeń-student najczęściej tylko ogląda jabłko i słucha o nim wykładu. Zbyt mało okazji ma na „gryzienie i smakowanie”. W rezultacie zna to „jabłko” tylko teoretycznie.
W społeczeństwie wydłużającego się okresu edukacji (obecnie to już ponad 20 lat z przedszkolem i studiami doktoranckimi) jak i wygodnego życia, coraz większego znaczenia nabiera motywowanie, inspirowanie, dostarczanie doświadczenia oraz „tworzenie biografii”. Czy specyfiką pracy kół naukowych są badania naukowe prowadzone przez studentów? Przecież takimi powinny być wszystkie zajęcia! W ramach konsultacji pracownik powinien wspierać każdego zainteresowanego studenta. Eksperymenty dla wybranych? Mało sprzętu badawczego, dlatego udostępniany tylko nielicznym? Dlaczego ograniczać dostęp do specjalistycznego sprzętu i ciekawych badań? Koła naukowe to substytut pełnej akademickości. W systemie klasowo-lekcyjnym masowych i jednakowych zajęć, nielicznym umożliwia się pełniejsze studiowanie: pełniejsze relacje mistrz-uczeń, indywidualizację studiowania, swobodny wybór tematyki poszukiwań. A co z resztą? To dobrze, że były i są koła naukowe. Warto jednak upowszechnić tę formę. Koła naukowe są zbyt sformalizowane. Zbyt mało pracowników jest w działalność kół zaangażowana.
Dlatego bazując na pozytywnych doświadczenia ze studenckiego ruchu naukowego od kilku lat na zajęciach staram się wdrażać studentów w realizację różnorodnych projektów, mniejszych czy większych.
W poszukiwaniu chruścików i innych owadów wodnych w okolicach Górowa Iławeckiego |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz