niedziela, 4 grudnia 2016

O tym jak trafiłem do przewodnika kulinarnego


Pewnym zaskoczeniem dla mnie było to, że znalazłem swoje nazwisko w renomowanym przewodniku kulinarnym Gault&Millau Polska (2017). A przecież nie jestem właścicielem żadnej restauracji. Znalazłem się w przewodniku w wyniku współpracy z drobnymi przedsiębiorcami.

Nie tylko odbyłem staże w przedsiębiorstwach (w ramach projektów nastawionych na innowacyjność) ale współpracuję z małymi i średnimi przedsiębiorstwami (głównie z z regionu Warmii i Mazur, ale nie tylko) indywidualnie oraz w ramach działań Centrum Badań nad Dziedzictwem Kulturowym i Przyrodniczym. Wspieram m.in. grupę Wimlandia. Jedna z restauracji, działająca we wspomnianej grupie, została nominowana do renomowanego przewodnika. Osoby weryfikujące odwiedziły więc Restaurację Cudne Manowce (anonimowo i dyskretnie). I najwyraźniej zwróciły uwagę na maść czarownic do latania i być może dotarły do wpisów na blogu.

Poza popularyzowaniem dawniej wykorzystywanych roślin (czarny bez, pokrzywa, arcydzięgiel itd.) próbuję we współpracy tworzyć zupełnie nowe produkty (moja rola to tworzenie legendy produktu). Takie jak maść czarownic do latania (na badzie smalcu gęsiego) z zakorzenieniem w wiedzy etnograficznej i przyrodniczej. Taką działalność uważam za ściśle związaną z misją Uniwersytetu - transfer wiedzy do szeroko rozumianej gospodarki. I nie tylko do dużych koncernów, oferujących wsparcie finansowe na badania ale także do całych i średnich przedsiębiorstw.

Wzmianka w przewodniku kulinarnym jest miłym śladem efektów transferu wiedzy. Nie ma za to punktów w karierze akademickiej ale dla mnie bardzo wartościowe.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz